sobota, 29 maja 2021

Jest beznadziejnie

Hello!

Moja dieta ostatnio nie była dobra, gotowałam w pośpiechu, najczęściej makaron, bo to najszybciej się robi. Obiady jem późno, z racji tego iż wracam z pracy często o 19, lub odsypiam nockę i wstaję o 14, więc siłą rzeczy wpierw wypada zjeść śniadanie. Mimo wszytko nawet w dni wolne nauczyłam się jeść obiady bardzo późno, podczas gdy większość ludzi o tej porze już je kolację. Mało się też ruszam, moja aktywność spadła, gdyby nie spacer od czasu do czasu i chodzenie 12h w pracy praktycznie byłaby zerowa. Jestem typem kanapowca, a ostatni rok nawet typem leniwca. 

Staram się jeść zdrowo chociaż od czasu do czasu i udaję że tego dnia jestem super fit, ale nie uważam żeby to był krok do przodu. Nie podoba mi się to co się ostatnio ze mną dzieje a mimo to nie umiem nic z tym zrobić. Zazdroszczę innym, oglądam różne profile na Instagramie i na tym się kończy. Gdzieś znikła moja kreatywność i głowa pełna pomysłów. Może to starość albo jakaś depresja? Może wiedza, że jestem już za stara na szaleństwa i zmiany? Nie mam pojęcia, nie umiem sama siebie rozgryźć. Chyba nadal nie przebudziłam się ze snu zimowego, tylko zaszyłam się jak niedźwiedź w swojej norce i czekam na wiosnę, a ona coś nie nadchodzi. 


No nic, koniec narzekania. Dziś pokażę Wam moje śniadanie, które udało mi się zrobić w porywie chwilowej motywacji. Przepis pochodzi oczywiście z netu, ze strony przepisy.pl. Na zdjęciu widzicie ryż na napoju kokosowym z mango i bananem. Powiem Wam, że troszkę roboty więcej niż przy owsiance ale czasami warto się wysilić i zjeść coś innego. Mojemu P. również smakowało.

 


Mały update, bo post był przygotowany dużo wcześniej w wersji roboczej. Na dzień dzisiejszy czyli 29 maja 2021 moja dieta woła o pomstę do nieba. Wpycham w siebie dużo kalorii, dużo słodkości. Jestem gruba i wracam do stanu początkowego. Zainstalowałam sobie aplikacje na telefon z jakimiś ćwiczeniami i na tym się skończyło. Dziś też kupiłam ebooka ze strony diety.karo ale bardziej w sensie pomocy i sentymentu do osób pochodzących z mego rodzinnego miasta, niż chęci gotowania. Ale kto wie, pewnie jakieś przepisy wypróbuję. A dziewczyna niech się cieszy, że trafił jej się klient. Warto pomagać. Ostatnio nikt mnie nie odwiedza tu na blogu. No cóż, przynajmniej dla mnie na pamiątkę zostanie ten post, kiedy tu zajrzę za jakiś czas. Jeśli jednak tu zajrzałeś daj znać o sobie.

środa, 29 lipca 2020

Nie ma co się oszukiwać...

Hejka!
Ale mi wstyd przed Wami. Ostatni powrót, który obiecywałam sprzed roku, nie wypalił. Niestety nie wróciłam do treningów i zdrowej diety. Obecnie jest nawet gorzej niż rok temu. Po prostu nie mam siły już ćwiczyć. Jednak gdzieś trochę prawdy w tym jest, że po 40tce zdrowie zaczyna się sypać, kondycja już nie jest ta sama co w wieku 20 lat, czy nawet 30. Ja już nawet nie umiem chodzić szybko, mój umysł chce ale nogi nie współpracują. Są ciężkie jak kamień. Niby czasem mam chwilowe zrywy i poćwiczę raz na parę miesięcy, ale niestety ostatnio tylko tyle mojej aktywności przez ostatnie dwa lata. Trochę spaceruję, ale nie ma co ukrywać że od tego nie schudnę, zwłaszcza że jem sporo cukru. Z trzymaniem zdrowej diety też u mnie średnio. Staram się wyszukiwać co chwilę nowe przepisy, ale za dużo jem makaronu i innych kalorycznych potraw, przez co moja waga jest jaka jest. 
Dlatego pisząc tego posta z góry przepraszam, że obiecałam wrócić i nic z tego nie wyszło. I nie obiecuję, że kiedykolwiek to zmienię. Mimo wszystko będę starała się na bieżąco pisać tu na blogu, czy zrobiłam jakikolwiek postęp czy raczej znów będę mogła się "pochwalić" porażką. Póki co jestem  zmęczona życiem, pracą fizyczną po 12h...
Jednak gdzieś tam jeszcze mam malutką nadzieję, że wrócę i pokażę przed samą sobą i Wami, że daję radę się ogarnąć. Na razie walczę z marnym skutkiem. I nie, nie piszę tego bo potrzebuję litości czy wsparcia. Piszę bo muszę się wyżalić. 
A jak tam u Was idzie walka z kilogramami? 


niedziela, 12 maja 2019

Wielki powrót i przepis na sernik jagodowy

No i minęły prawie 2 lata od ostatniego posta. Chcę jednak wrócić do mojej walki o lepszą sylwetkę. Udawało mi się utrzymać dobrą wagę do września 2018, nawet była po drodze siłownia. Od października jednak wszystko runęło, przestałam ćwiczyć, doszły problemy ze zdrowiem, bóle kręgosłupa, zawroty głowy, drżenie mięśni itp. Zrezygnowałam z karnetu na siłownię, w domu również nie miałam siły na treningi, zaczęło się obżarstwo, siedzenie na kanapie i granie w gierki lub przeglądanie bezsensownych stron w necie. Waga praktycznie wróciła do stanu pierwotnego, wrócił cellulit, obwisły brzuch, większe biodra i uda...oraz drugi podbródek. Zaczęłam przeglądać jednak swoje stare posty na instagramie i zachciało mi się wrócić chociaż trochę do tego co było kiedyś. Na początek chcę zacząć delikatnie po 15-20 minut ćwiczeń dziennie, ale jak wyjdzie w praniu czas pokaże. Chcę też wrócić do zdrowej diety i przestać jeść wysokokaloryczne obiady itp. 
Dziś pokażę Wam, co postanowiłam zrobić na deser zamiast jeść jak zwykle kupne ciasta. Przepis znalazłam na czyimś blogu, więc nie jest mój.

Przepis na fit serniczek jagodowy

  • ok. 200g twarogu półtłustego
  • 2dojrzałe banany
  • szklanka jagód
  • do ozdoby świeże jagody i migdały
Wszystko to zmiksować (ja zblendowałam) i wyłożyć do salaterek. Udekorować jagodami i płatkami migdałowymi (u mnie podpiekane)



sobota, 3 grudnia 2016

Omlet z masłem orzechowym i bananem

Hej, dawno mnie nie było i w sumie zastanawiam się nad skasowaniem bloga, ponieważ nikt tutaj nie zagląda. Ewentualnie zagląda, ale nie komentuje. Mimo to chciałam Wam napisać, że dalej walczę z moją wagą i sylwetką. Nie wiem czy zmiany są, wg mnie jakieś tam niewielkie, widoczne tylko dla mnie. Cm lekko spadły, chociaż może aż tak tego nie widać. Niedawno pewna osoba napisała mi, że być może moja sylwetka zmienia się tak opornie, dlatego że się źle odżywiam. Napisałam jej co mniej więcej jem każdego dnia i wyszło na to, że się głodzę i nie dostarczam organizmowi odpowiednich tłuszczy. Sama nie wiem, gubię się w tym wszystkim. Wiem troszkę więcej już na temat tego co powinno się znaleźć w moim menu, ale nadal jest to kropla w morzu. Dzisiaj pokażę Wam jedno z moich śniadań, a mianowicie omlet z masłem orzechowym i bananem.

A przepis jest bardzo prosty:
- 3 jajka
- 40g płatków owsianych
- 100 g banana (pół do środka, pół na wierzch)
- 1/2  łyżeczki proszku do pieczenia
- szczypta soli
- opcjonalnie: łyżeczka mielonego lnu, cynamon, masło orzechowe.

Jajka wrzucić do blendera razem z płatkami, połową banana, proszkiem do pieczenia, solą i opcjonalnie cynamonem. Wszystko zmiksować. Odstawić na 5 minut. Smażyć na oleju kokosowym, na średnim ogniu pod przykryciem. Podawać z masłem orzechowym i bananem.


wtorek, 20 września 2016

Moja metamorfoza

Hej wszystkim :) Mało Was tu zagląda, ale mam nadzieję, że z czasem będzie Was więcej wspierających moją osobę. Jeszcze się nie poddałam, mimo że na razie nie mam się czym pochwalić. Jestem właśnie po mierzeniu i ważeniu i szczerze to nie jestem z siebie zadowolona, ale też nie mega zła. Waga stoi w miejscu, więc nie jest źle. Gdyby rosła, wtedy miałabym powód do złości. A tak jest lekka frustracja, że mija drugi miesiąc a ja od paru tygodni niewiele zmieniłam w sobie.

Dzisiaj przedstawię Wam moją metamorfozę jak zmieniłam się w ciągu 3 lat. Patrząc wstecz jestem z siebie mega zadowolona, bo uważam że efekty widać i są dla mnie motywujące. Mam nadzieję, że dla Was również.

Oto pierwsza moja metamorfoza:


Po lewej ja w 2013 roku, kiedy mieszkałam jeszcze w Polsce i nie miałam prawie wcale ruchu i po prawej ja obecnie, mająca ruch i fizyczną pracę. Dietę trzymam dopiero od dwóch miesięcy z małymi wpadkami, ale na obecną figurę na zdjęciu nie zapracowałam systematycznymi ćwiczeniami i dietą. Tak naprawdę wygląd mój zawdzięczam ciężkiej pracy fizycznej, chodzeniem pieszo do roboty i od czasu do czasu spacerom. Diety nie trzymałam wcale. Było sporo pączków w menu mojego dnia, czekoladek itp. Tak więc bez diety też da się schudnąć, ale potrzeba naprawdę wielkiego ruchu by efekty przyszły.
Jak patrzę na oba zdjęcia to widzę dwie różne osoby i dopiero porównując oba widzę, jak kiedyś wyglądałam. Nie ma co ukrywać, po lewej jak starsza babka pod 50tkę. Po prawej młoda dziewczyna (no ok, prawie 40 lat to nie młoda) o normalnej sylwetce. Nie chcę nikogo obrażać, ale widok wylewających się boczków, sadełka, tłustych ramion to nie jest przyjemny widok. Bardzo rzadko podoba mi się osoba z nadwagą, chyba że ma ładnie zachowane proporcje. Nawet wczoraj idąc do pracy szła przede mną dziewczyna z dużą pupą. U niej jednak nie było boczków, wylewania się ze spodni. Miała bardzo ładną talię i ta duża pupa i grubsze uda mi nie przeszkadzały.

A oto druga metamorfoza:

Tu znowu po lewej widąc wylewające się boczki, spory brzuch i tłuste ramiona.

Mam nadzieję, że kogoś tym zmotywowałam i że ruszycie pupy niekoniecznie na siłownię, ale chociaż na zwykły, dłuższy spacer i zamiast pączka wypijecie np, koktajl ze świeżych owoców.
Miłego dnia i pamiętajcie, że cel jest w zasięgu ręki o ile Wasza walka nie będzie dla Was katorgą a przyjemnością. Do zobaczenia w następnym poście.

wtorek, 13 września 2016

Pobyt w Polsce

Wróciłam z Polski. Jest mi trochę smutno i żal, że zostawiłam wszystko to, co było moje i co mogłabym mieć. No cóż, stało się, mleko się wylało i trzeba żyć dalej. Będąc w rodzinnym kraju odwiedziłam rodziców i brata. To był cudowny czas, wykorzystany na rodzinnych pogawędkach, wspólnych spacerach i pełnym relaksie. Moja aktywność fizyczna nie licząc ruchu na świeżym powietrzu równała się zeru. Godziny siedzenia w fotelu odbiły się trochę na mojej wadze i figurze. To co straciłam, szybko nadrobiłam, chociaż na pewno nie aż tak wiele jak 3 lata temu. Jednak prawie 2 kilogramy wpadło gratis :) Co prawda odżywiałam się w miarę zdrowo, ale w środku tygodnia moja silna wola padła i zjadłam kilka cukierków i ciastek. Nie przejmuję się tym jednak, bo wiem że mam motywację w sobie i zgubię w parę dni zbędne kilogramy. Będąc w Polsce zauważyłam, że przestał mi służyć ten klimat. Panujące wtedy upały wykańczały mnie, a jedzenie mimo że zdrowe również na moje jelita szkodziły. A może to nie jedzenia a zmiana wody. Sama nie wiem. W Anglii przywitał od razu mnie deszcz i wiatr. O 30 stopniach mogłam pomarzyć, ale na to akurat nie narzekam. Wróciłam z głową pełną planów i myśli, muszę pewne rzeczy przemyśleć na spokojnie i zastanowić się co jest moim priorytetem w życiu. Mam pewien niewielki zarys, co chcę osiągnąć, ale wszystko to jest jeszcze w powijakach i nie bardzo wiem jak się do tego zabrać. Potrzebuję czasu i dobrej organizacji, a z tym zawsze u mnie problem. No nic, nie ma co narzekać. Przedstawiam Wam jak wyglądał mój pobyt w Polsce z punktu jedzenia. Miłego tygodnia :)

















poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Efekty po 5 tygodniach

Dzisiaj chciałam Wam pokazać efekty po 5 tygodniach ćwiczeń. Szczerze to jestem średnio zadowolona, ale też nie mam co narzekać bo moja aktywność fizyczna nie była jakaś wielce wysoka. W tygodniu uzbierałyby się może ze 3 treningi i to też nie zawsze dawałam z siebie wszystko, bo po prostu nie miałam po pracy sił. Raz też zdarzyło mi się pobiegać, z czego jestem dumna. Co prawda potem mnie połamało, że do teraz odczuwam skutki bólu korzonków, ale myślę że jeszcze nieraz uda mi się pobiegać, bo mam gdzie.
Ogólnie jestem nadal zmotywowana i czuję, że jeszcze się tak szybko nie poddam. Następny tydzień będzie dla mnie ciężki, bo jadę do Polski w odwiedziny do rodziców, a sami wiecie czym się kończą takie wyjazdy. Tu ciasteczko, tam cukiereczek itp. Nie mówiąc już o ćwiczeniach, bo nie wiem czy znajdę na to czas. Poza tym do samolotu nie wezmę moich hantli, obciążników na nogę, więc zostają tylko zwykłe dywanówki wieczorami, kiedy rodzice śpią. W dzień chcę poświęcić im czas, ale jak tylko wrócę do Anglii działam ze zdwojoną siłą i to nie tylko w dziedzinie bycia fit.

To teraz czas na podsumowanie 5 tygodni. Wiem że światło inne, ustawienie sylwetki inne, ale może jakąś ciut zmianę widać.

 Przed                                                                                                               Po 5 tyg