Hejka!
Ale mi wstyd przed Wami. Ostatni powrót, który obiecywałam sprzed roku, nie wypalił. Niestety nie wróciłam do treningów i zdrowej diety. Obecnie jest nawet gorzej niż rok temu. Po prostu nie mam siły już ćwiczyć. Jednak gdzieś trochę prawdy w tym jest, że po 40tce zdrowie zaczyna się sypać, kondycja już nie jest ta sama co w wieku 20 lat, czy nawet 30. Ja już nawet nie umiem chodzić szybko, mój umysł chce ale nogi nie współpracują. Są ciężkie jak kamień. Niby czasem mam chwilowe zrywy i poćwiczę raz na parę miesięcy, ale niestety ostatnio tylko tyle mojej aktywności przez ostatnie dwa lata. Trochę spaceruję, ale nie ma co ukrywać że od tego nie schudnę, zwłaszcza że jem sporo cukru. Z trzymaniem zdrowej diety też u mnie średnio. Staram się wyszukiwać co chwilę nowe przepisy, ale za dużo jem makaronu i innych kalorycznych potraw, przez co moja waga jest jaka jest.
Dlatego pisząc tego posta z góry przepraszam, że obiecałam wrócić i nic z tego nie wyszło. I nie obiecuję, że kiedykolwiek to zmienię. Mimo wszystko będę starała się na bieżąco pisać tu na blogu, czy zrobiłam jakikolwiek postęp czy raczej znów będę mogła się "pochwalić" porażką. Póki co jestem zmęczona życiem, pracą fizyczną po 12h...
Jednak gdzieś tam jeszcze mam malutką nadzieję, że wrócę i pokażę przed samą sobą i Wami, że daję radę się ogarnąć. Na razie walczę z marnym skutkiem. I nie, nie piszę tego bo potrzebuję litości czy wsparcia. Piszę bo muszę się wyżalić.
A jak tam u Was idzie walka z kilogramami?