sobota, 3 grudnia 2016

Omlet z masłem orzechowym i bananem

Hej, dawno mnie nie było i w sumie zastanawiam się nad skasowaniem bloga, ponieważ nikt tutaj nie zagląda. Ewentualnie zagląda, ale nie komentuje. Mimo to chciałam Wam napisać, że dalej walczę z moją wagą i sylwetką. Nie wiem czy zmiany są, wg mnie jakieś tam niewielkie, widoczne tylko dla mnie. Cm lekko spadły, chociaż może aż tak tego nie widać. Niedawno pewna osoba napisała mi, że być może moja sylwetka zmienia się tak opornie, dlatego że się źle odżywiam. Napisałam jej co mniej więcej jem każdego dnia i wyszło na to, że się głodzę i nie dostarczam organizmowi odpowiednich tłuszczy. Sama nie wiem, gubię się w tym wszystkim. Wiem troszkę więcej już na temat tego co powinno się znaleźć w moim menu, ale nadal jest to kropla w morzu. Dzisiaj pokażę Wam jedno z moich śniadań, a mianowicie omlet z masłem orzechowym i bananem.

A przepis jest bardzo prosty:
- 3 jajka
- 40g płatków owsianych
- 100 g banana (pół do środka, pół na wierzch)
- 1/2  łyżeczki proszku do pieczenia
- szczypta soli
- opcjonalnie: łyżeczka mielonego lnu, cynamon, masło orzechowe.

Jajka wrzucić do blendera razem z płatkami, połową banana, proszkiem do pieczenia, solą i opcjonalnie cynamonem. Wszystko zmiksować. Odstawić na 5 minut. Smażyć na oleju kokosowym, na średnim ogniu pod przykryciem. Podawać z masłem orzechowym i bananem.


wtorek, 20 września 2016

Moja metamorfoza

Hej wszystkim :) Mało Was tu zagląda, ale mam nadzieję, że z czasem będzie Was więcej wspierających moją osobę. Jeszcze się nie poddałam, mimo że na razie nie mam się czym pochwalić. Jestem właśnie po mierzeniu i ważeniu i szczerze to nie jestem z siebie zadowolona, ale też nie mega zła. Waga stoi w miejscu, więc nie jest źle. Gdyby rosła, wtedy miałabym powód do złości. A tak jest lekka frustracja, że mija drugi miesiąc a ja od paru tygodni niewiele zmieniłam w sobie.

Dzisiaj przedstawię Wam moją metamorfozę jak zmieniłam się w ciągu 3 lat. Patrząc wstecz jestem z siebie mega zadowolona, bo uważam że efekty widać i są dla mnie motywujące. Mam nadzieję, że dla Was również.

Oto pierwsza moja metamorfoza:


Po lewej ja w 2013 roku, kiedy mieszkałam jeszcze w Polsce i nie miałam prawie wcale ruchu i po prawej ja obecnie, mająca ruch i fizyczną pracę. Dietę trzymam dopiero od dwóch miesięcy z małymi wpadkami, ale na obecną figurę na zdjęciu nie zapracowałam systematycznymi ćwiczeniami i dietą. Tak naprawdę wygląd mój zawdzięczam ciężkiej pracy fizycznej, chodzeniem pieszo do roboty i od czasu do czasu spacerom. Diety nie trzymałam wcale. Było sporo pączków w menu mojego dnia, czekoladek itp. Tak więc bez diety też da się schudnąć, ale potrzeba naprawdę wielkiego ruchu by efekty przyszły.
Jak patrzę na oba zdjęcia to widzę dwie różne osoby i dopiero porównując oba widzę, jak kiedyś wyglądałam. Nie ma co ukrywać, po lewej jak starsza babka pod 50tkę. Po prawej młoda dziewczyna (no ok, prawie 40 lat to nie młoda) o normalnej sylwetce. Nie chcę nikogo obrażać, ale widok wylewających się boczków, sadełka, tłustych ramion to nie jest przyjemny widok. Bardzo rzadko podoba mi się osoba z nadwagą, chyba że ma ładnie zachowane proporcje. Nawet wczoraj idąc do pracy szła przede mną dziewczyna z dużą pupą. U niej jednak nie było boczków, wylewania się ze spodni. Miała bardzo ładną talię i ta duża pupa i grubsze uda mi nie przeszkadzały.

A oto druga metamorfoza:

Tu znowu po lewej widąc wylewające się boczki, spory brzuch i tłuste ramiona.

Mam nadzieję, że kogoś tym zmotywowałam i że ruszycie pupy niekoniecznie na siłownię, ale chociaż na zwykły, dłuższy spacer i zamiast pączka wypijecie np, koktajl ze świeżych owoców.
Miłego dnia i pamiętajcie, że cel jest w zasięgu ręki o ile Wasza walka nie będzie dla Was katorgą a przyjemnością. Do zobaczenia w następnym poście.

wtorek, 13 września 2016

Pobyt w Polsce

Wróciłam z Polski. Jest mi trochę smutno i żal, że zostawiłam wszystko to, co było moje i co mogłabym mieć. No cóż, stało się, mleko się wylało i trzeba żyć dalej. Będąc w rodzinnym kraju odwiedziłam rodziców i brata. To był cudowny czas, wykorzystany na rodzinnych pogawędkach, wspólnych spacerach i pełnym relaksie. Moja aktywność fizyczna nie licząc ruchu na świeżym powietrzu równała się zeru. Godziny siedzenia w fotelu odbiły się trochę na mojej wadze i figurze. To co straciłam, szybko nadrobiłam, chociaż na pewno nie aż tak wiele jak 3 lata temu. Jednak prawie 2 kilogramy wpadło gratis :) Co prawda odżywiałam się w miarę zdrowo, ale w środku tygodnia moja silna wola padła i zjadłam kilka cukierków i ciastek. Nie przejmuję się tym jednak, bo wiem że mam motywację w sobie i zgubię w parę dni zbędne kilogramy. Będąc w Polsce zauważyłam, że przestał mi służyć ten klimat. Panujące wtedy upały wykańczały mnie, a jedzenie mimo że zdrowe również na moje jelita szkodziły. A może to nie jedzenia a zmiana wody. Sama nie wiem. W Anglii przywitał od razu mnie deszcz i wiatr. O 30 stopniach mogłam pomarzyć, ale na to akurat nie narzekam. Wróciłam z głową pełną planów i myśli, muszę pewne rzeczy przemyśleć na spokojnie i zastanowić się co jest moim priorytetem w życiu. Mam pewien niewielki zarys, co chcę osiągnąć, ale wszystko to jest jeszcze w powijakach i nie bardzo wiem jak się do tego zabrać. Potrzebuję czasu i dobrej organizacji, a z tym zawsze u mnie problem. No nic, nie ma co narzekać. Przedstawiam Wam jak wyglądał mój pobyt w Polsce z punktu jedzenia. Miłego tygodnia :)

















poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Efekty po 5 tygodniach

Dzisiaj chciałam Wam pokazać efekty po 5 tygodniach ćwiczeń. Szczerze to jestem średnio zadowolona, ale też nie mam co narzekać bo moja aktywność fizyczna nie była jakaś wielce wysoka. W tygodniu uzbierałyby się może ze 3 treningi i to też nie zawsze dawałam z siebie wszystko, bo po prostu nie miałam po pracy sił. Raz też zdarzyło mi się pobiegać, z czego jestem dumna. Co prawda potem mnie połamało, że do teraz odczuwam skutki bólu korzonków, ale myślę że jeszcze nieraz uda mi się pobiegać, bo mam gdzie.
Ogólnie jestem nadal zmotywowana i czuję, że jeszcze się tak szybko nie poddam. Następny tydzień będzie dla mnie ciężki, bo jadę do Polski w odwiedziny do rodziców, a sami wiecie czym się kończą takie wyjazdy. Tu ciasteczko, tam cukiereczek itp. Nie mówiąc już o ćwiczeniach, bo nie wiem czy znajdę na to czas. Poza tym do samolotu nie wezmę moich hantli, obciążników na nogę, więc zostają tylko zwykłe dywanówki wieczorami, kiedy rodzice śpią. W dzień chcę poświęcić im czas, ale jak tylko wrócę do Anglii działam ze zdwojoną siłą i to nie tylko w dziedzinie bycia fit.

To teraz czas na podsumowanie 5 tygodni. Wiem że światło inne, ustawienie sylwetki inne, ale może jakąś ciut zmianę widać.

 Przed                                                                                                               Po 5 tyg























niedziela, 21 sierpnia 2016

Coś się zmienia

Dawno mnie nie było. Ale nie oznacza to, że zapomniałam o mojej walce z kilogramami i lepszą sylwetką. Wprost przeciwnie, jeszcze się trzymam i póki co moja próba zmiany trwa na razie najdłużej niż przez ostatnie kilka lat. Zrobiłam zdjęcia porównawcze, ale nadal niewiele widać, mimo to waga spada i cm również. Mam również w Excelu tabelkę, gdzie wpisuję swoje pomiary, co prawda nieregularnie ale co tam. Pochwalę się więc Wam moim małym sukcesem. Może to malutki kroczek, ale lepszy taki, niż żaden i poddanie się po tygodniu, bo oczekiwało się więcej. Widocznie moja droga będzię wymagała więcej cierpliwości niż u innych. Trzymajcie kciuki, by kolejny kroczek nastąpił niedługo.

A oto jak się zmieniły moje wymiary przez 4 tygodnie:

Lewy bic - 28 cm - 26,5 cm
Prawy bic - 29 cm - 28 cm
Biust - bez zmian
Pas - 83 cm - 78 cm
Biodra - 100 cm - 97 cm
Udo lewe - 59 cm - 58, 5 cm
Udo prawe - 59 cm - 57,5 cm (hmm)
Lewa łydka - 38 cm - 37 cm
Prawa łydka - 38 cm - 37 cm





poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Relaks w parku

Witam wszystkich z uśmiechem na twarzy :)
Jest coraz lepiej, chociaż wczoraj jakoś nie miałam weny do ćwiczeń. Zrobiłam tylko skalpel z Ewą. Myślę jednak, że popołudniowy spacer zrekompensował chociaż trochę moje lenistwo. Dzisiaj przyszłam do Was z postem, jak wykorzystałam wczoraj swój dzień na świeżym powietrzu. Już dawno chodził za mną pomysł by zjeść śniadanie w parku, kiedy to słoneczko przygrzewa nam pięknie z góry i nastraja do życia. Wstałam więc po 9, obudziłam mojego śpiocha, ubrałam się, umalowałam i zrobiłam śniadanie. Ja swoje, mój mężczyzna swoje. Zapakowaliśmy jedzenie w plecak i wyruszyliśmy pieszo do pobliskiego parku. Ludzi praktycznie nie było, co mnie bardzo dziwi, że tak mało mieszkańców nie wykorzystuje tego co daje im przyroda. Smutne to :( Park jest przepiękny i naprawdę można tam wypocząć i pooddychać świeżym powietrzem. Do tego jest tak zielono, cichutko, że nie trzeba mi niczego więcej. Może to nie są wakacje w ciepłych krajach, ale ja nie potrzebuję szukać daleko pięknych widoków. W parku są również przyrządy do ćwiczeń, więc takie ćwiczonka na świeżym powietrzu to sama radość. Ja nie ubrałam się odpowiednio by ćwiczyć, ponieważ poszłam tylko z myślą by zjeść tam śniadanie. Zastanawiam się jednak, czy nie zacząć biegać w tym parku, ale to na razie daleka decyzja i muszę ją jeszcze przemyśleć. Póki co zostają mi ćwiczenia w domu. A oto kilka zdjęć z wczorajszego dnia :)



sobota, 6 sierpnia 2016

Porównanie po 2 tyg

Nadszedł dzień porównawczy mojej drogi ku lepszej sylwetce. Już wcześniej próbowałam robić jakieś tam zdjęcia, mierzyć się centymetrem itp, ale chyba najlepiej będzie jak będę wklejała zdjęcia co dwa tygodnie albo co miesiąc. Jeszcze się nad tym zastanowię. Póki co różnicy nie widzę, może ciut. Jestem niezadowolona, bo w lustrze wydaje mi się, że jest mnie mniej a jednak na zdjęciu tego nie widać. No cóż, może za mało ćwiczę, za mało intensywnie albo źle się odżywiam. Na razie będę jeszcze dwa tygodnie trzymała się tego jak teraz. Jeśli po miesiącu będzie sylwetka moja wyglądała tak samo, będę musiała wymyśleć coś innego.

                          Przed 2 tyg                                                                 Po 2 tyg








I jak? Widać jakieś zmiany? Krytyka mile widziana :)




Koktajl szarlotka

Dzisiaj podzielę się z Wami przepisem na koktajl "szarlotka". Od razu mówię, że przepis nie jest mój i o ile pamiętam pochodzi z bloga o nazwie bombakaloryczna.

-2 jabłka
-250 ml mleka
-płaska łyżeczka cynamonu 
-2 łyżeczki miodu
-szczypta soli 
To wszystko razem zblendować i gotowe. A jakie pyszne :)
Ja w ogóle uwielbiam zapach cynamonu i jego smak, a do tego jeszcze jabłka i ślinka cieknie na samą myśl. Tak więc musiało się to tak skończyć. Zrobiłam ten koktajl i myślę, że jeszcze nieraz zagości w moim domu.


wtorek, 26 lipca 2016

Marchewka - źródło wielu witamin.

Witam wszystkich. W dzisiejszym poście chciałam Wam pokazać jaki produkt, a właściwie warzywo, będzie królowało u mnie codziennie w jadłospisie. Jest to nic innego jak nasza kochana, niedoceniana marchewka. Do tej pory rzadko ją jadłam, jeśli już to tylko od czasu do czasu jako składnik surówek. Od teraz chcę wprowadzić ją jako codzienny nawyk w moim menu żywieniowym. 
Moim powodem dla którego ja będę ją stosować codziennie, jest chęć posiadania ładniejszego koloru skóry i opóźnienie jej starzenia. Jednak nie tylko takie zalety posiada to warzywo. Marchewka jest  najbogatszym źródłem beta-karotenu czyli witaminy A, która jest bardzo dobra na wzrok. Chroni również przed nowotworami, reguluje system trawienny, działa dobrze na zaparcia, reguluje ciśnienie krwi, bardzo dobrze wpływa na paznokcie i włosy. A przede wszystkim marchew jest mało kaloryczna, więc nie bójmy się jej tym bardziej :) 
Ja swoją marcheweczkę miksuję w blenderze, gdyż nie chce mi się jej ścierać na tarce. Blender bardzo dobrze sobie z nią radzi, a i oszczędzam swój czas. Staram się dużo jej nie jeść, ale takie dwie średnie marcheweczki postanowiłam sobie każdego dnia miksować.



Miałam sobie dzisiaj odpuścić trening, gdyż późno kończę pracę. W domu jestem koło 23. A rano nie potrafię wstać o 6 rano jeszcze, by zacząć ćwiczyć. Zresztą troszkę sie boję, czy potem dałabym radę fizycznie pracować. Jednak nie odpuściłam. Może nie były to jakieś super trudne ćwiczenia, bo moje ciało się jeszcze buntuje przed jakimkolwiek wysiłkiem fizycznym, a może też ogólne zmęcznie po pracy spowodowało, że troszeczkę mi sił zabrakło.

Dzisiaj wykonałam-
11 minut na rowerku - spalone 160 kalorii
ćwiczenia na brzuch - 15 minut
ćwiczenia na ramiona z Natalią Gacką, z tym że jedno ćwiczenie z krzesełkiem odpuściłam, bo nie posiadam go w salonie. 

Tak w ogóle bardzo spodobały mi się z nią ćwiczenia. Wszyscy zachwycają się Mel B czy Chodakowską a mi jakoś podpasowała Natalia. Może ktoś z Was z nią ćwiczył i podzieli się swoją opinią? :)

niedziela, 24 lipca 2016

Moja historia

W dzisiejszym poście opiszę, jak doszło do tego, że przytyłam i do tej pory ciężko zgubić mi dodatkowe kilogramy. Po pierwsze praca za biurkiem. Od kiedy zaczęłam pracować 8 h tylko i wyłącznie w trybie siedzącym, a do pracy miałam 10 minut zaczęłam natychmiastowo tyć. Dodatkowo podsypiałam po obiedzie, bo byłam zmęczona psychicznie, nie fizycznie. W pracy z koleżankami zaczęło się zamawianie pizzy, kebabów, przynoszenie upieczonych domowych ciast i ciasteczek. Praktycznie nie miałam żadnego ruchu, tyle co ogarnięcie domu, posprzątanie, czasem zakupy. Teraz już tam nie pracuję, porzuciłam swój zawód i od 3 lat pracuję fizycznie, zaczęłam pomału gubić dodatkowe kilogramy, lecz nadal moje ciało pozostawia wiele do życzenia. Obecnie moja waga (ważyłam sie dzisiaj) wynosi 66,7 kg. Zanim zaczęłam drugą pracę waga doszła do 75 kg.  Ale nie ona się tak naprawdę liczy, tylko to jak wygląda teraz moje ciało.
Zrobiłam dzisiaj sobie zdjęcia mojej sylwetki w stroju sportowym, w którym będę ćwiczyć. Przeraziłam się tym co zobaczyłam, zwłaszcza moim brakiem talii, wielkim brzuchem i grubymi kolanami. Tego, że mam takie ułożenie nóg (szpotawe kolana?) nie zmienię, ale inne rzeczy mogę jak najbardziej. I tylko ode mnie zależy czy dam radę, od mojej silnej woli, jak bardzo jestem zdeterminowana. Nie chcę się na razie rzucać na głęboką wodę i ćwiczyć od razu po godzinę czasu, bo szybko się zniechęcę. Od jutra mam zamiar nie jeść słodyczy, a uwierzcie mi, że to dla mnie mega wyzwanie. Postaram się też zdrowiej jeść, mniej ziemniaków, makaronów a więcej ryżu, pić więcej wody. A oto moja sylwetka. Miałam wielkie opory czy wstawiać te oto zdjęcia, bo nie są one dla mnie chlubą tylko porażką. Krytyka mile widziana jak i wszelkie porady, nad jakimi partiami ciała mam się najbardziej skupić i jakie ćwiczenia wykonywać :) Dzisiaj z braku czasu będzie tylko hula hop, może kilka minut rowerku.

Moje wymiary:
Biust - 93 cm
Talia - 83 cm
Biodra - 100 cm



sobota, 23 lipca 2016

Zaczynam

Hej. Zaczynam swoją drogę ku lepszemu ciału, lepszemu życiu. Na wstępie napiszę, iż nie jestem już młodą osobą i moje ciało już nigdy nie będzie takie jędrne jak u dwudziestolatki. Nie chcę też jednak za 10 lat obudzić się z myślą "ale jestem stara i mam obwisłe, grube ciało". Póki starczy mi sił, chociaż ostatnio z tym ciężko, będę pracować nad tym, by chociaż troszeczkę mój wygląd mnie zadowalał, kiedy spojrzę na siebie w całości w lustrze. Niedługo skoczy mi 40-tka, więc chyba to ostatni dzwonek, by zacząć intensywnie działać. I nie, nie będę się zmuszać od razu do karkołomnych wyrzeczeń, ćwiczeń wylewających siódme poty. Na razie chcę zacząć delikatnie zmianę, a czas pokaże co będzie dalej. Do tej pory wiele razy próbowałam coś zrobić ze swoim ciałem, nigdy nie byłam pulpetem, ale do bycia szczupłą też wiele mi brakowało. Będąc w młodym wieku spędzałam czas w miarę aktywnie, sporo czasu poświęcałam na ćwiczenia w domu, taniec itp. Byłam szczupła, ale bez zarysowanych mięśni. Miesiąc temu również próbowałam sie odchudzać, nawet udało mi się dłużej niż zazwyczaj, ale wystarczyło dwa dni przestoju i walka o bycie lepszą ja skończyła się. Waga wróciła znów do tego samego poziomu co wcześniej. Może też zniechęciło mnie to, że pomimo tylu intensywnych minut ćwiczeń i trzymania diety waga nagle podskoczyła mi do góry. Patrząc jednak na zdjęcia dzisiaj zauważyłam róznicę w wyglądzie, więc postanowiłam zawalczyć jeszcze raz, tym razem na dłużej. Wpierw jednak muszę, żeby znów mój plan nie spalił na panewce ogarnąć wszystko w mojej głowie, ułożyć plan żywieniowy, kupić strój (bo on też motywuje), znaleźć odpowiednie ćwiczenia. A więc do dzieła, jeśli ktokolwiek tutaj zajrzy, niech trzyma za mnie kciuki. Do zobaczenia w nowym poście :)