wtorek, 20 września 2016

Moja metamorfoza

Hej wszystkim :) Mało Was tu zagląda, ale mam nadzieję, że z czasem będzie Was więcej wspierających moją osobę. Jeszcze się nie poddałam, mimo że na razie nie mam się czym pochwalić. Jestem właśnie po mierzeniu i ważeniu i szczerze to nie jestem z siebie zadowolona, ale też nie mega zła. Waga stoi w miejscu, więc nie jest źle. Gdyby rosła, wtedy miałabym powód do złości. A tak jest lekka frustracja, że mija drugi miesiąc a ja od paru tygodni niewiele zmieniłam w sobie.

Dzisiaj przedstawię Wam moją metamorfozę jak zmieniłam się w ciągu 3 lat. Patrząc wstecz jestem z siebie mega zadowolona, bo uważam że efekty widać i są dla mnie motywujące. Mam nadzieję, że dla Was również.

Oto pierwsza moja metamorfoza:


Po lewej ja w 2013 roku, kiedy mieszkałam jeszcze w Polsce i nie miałam prawie wcale ruchu i po prawej ja obecnie, mająca ruch i fizyczną pracę. Dietę trzymam dopiero od dwóch miesięcy z małymi wpadkami, ale na obecną figurę na zdjęciu nie zapracowałam systematycznymi ćwiczeniami i dietą. Tak naprawdę wygląd mój zawdzięczam ciężkiej pracy fizycznej, chodzeniem pieszo do roboty i od czasu do czasu spacerom. Diety nie trzymałam wcale. Było sporo pączków w menu mojego dnia, czekoladek itp. Tak więc bez diety też da się schudnąć, ale potrzeba naprawdę wielkiego ruchu by efekty przyszły.
Jak patrzę na oba zdjęcia to widzę dwie różne osoby i dopiero porównując oba widzę, jak kiedyś wyglądałam. Nie ma co ukrywać, po lewej jak starsza babka pod 50tkę. Po prawej młoda dziewczyna (no ok, prawie 40 lat to nie młoda) o normalnej sylwetce. Nie chcę nikogo obrażać, ale widok wylewających się boczków, sadełka, tłustych ramion to nie jest przyjemny widok. Bardzo rzadko podoba mi się osoba z nadwagą, chyba że ma ładnie zachowane proporcje. Nawet wczoraj idąc do pracy szła przede mną dziewczyna z dużą pupą. U niej jednak nie było boczków, wylewania się ze spodni. Miała bardzo ładną talię i ta duża pupa i grubsze uda mi nie przeszkadzały.

A oto druga metamorfoza:

Tu znowu po lewej widąc wylewające się boczki, spory brzuch i tłuste ramiona.

Mam nadzieję, że kogoś tym zmotywowałam i że ruszycie pupy niekoniecznie na siłownię, ale chociaż na zwykły, dłuższy spacer i zamiast pączka wypijecie np, koktajl ze świeżych owoców.
Miłego dnia i pamiętajcie, że cel jest w zasięgu ręki o ile Wasza walka nie będzie dla Was katorgą a przyjemnością. Do zobaczenia w następnym poście.

wtorek, 13 września 2016

Pobyt w Polsce

Wróciłam z Polski. Jest mi trochę smutno i żal, że zostawiłam wszystko to, co było moje i co mogłabym mieć. No cóż, stało się, mleko się wylało i trzeba żyć dalej. Będąc w rodzinnym kraju odwiedziłam rodziców i brata. To był cudowny czas, wykorzystany na rodzinnych pogawędkach, wspólnych spacerach i pełnym relaksie. Moja aktywność fizyczna nie licząc ruchu na świeżym powietrzu równała się zeru. Godziny siedzenia w fotelu odbiły się trochę na mojej wadze i figurze. To co straciłam, szybko nadrobiłam, chociaż na pewno nie aż tak wiele jak 3 lata temu. Jednak prawie 2 kilogramy wpadło gratis :) Co prawda odżywiałam się w miarę zdrowo, ale w środku tygodnia moja silna wola padła i zjadłam kilka cukierków i ciastek. Nie przejmuję się tym jednak, bo wiem że mam motywację w sobie i zgubię w parę dni zbędne kilogramy. Będąc w Polsce zauważyłam, że przestał mi służyć ten klimat. Panujące wtedy upały wykańczały mnie, a jedzenie mimo że zdrowe również na moje jelita szkodziły. A może to nie jedzenia a zmiana wody. Sama nie wiem. W Anglii przywitał od razu mnie deszcz i wiatr. O 30 stopniach mogłam pomarzyć, ale na to akurat nie narzekam. Wróciłam z głową pełną planów i myśli, muszę pewne rzeczy przemyśleć na spokojnie i zastanowić się co jest moim priorytetem w życiu. Mam pewien niewielki zarys, co chcę osiągnąć, ale wszystko to jest jeszcze w powijakach i nie bardzo wiem jak się do tego zabrać. Potrzebuję czasu i dobrej organizacji, a z tym zawsze u mnie problem. No nic, nie ma co narzekać. Przedstawiam Wam jak wyglądał mój pobyt w Polsce z punktu jedzenia. Miłego tygodnia :)